środa, 20 listopada 2013

Tydzień...

Powoli dociera do mnie jak śmieszna jestem. No bo jak mam określić to, iż jedyną rzeczą powstrzymującą mnie przed załamaniem jest status na FB. Mam te swoje dwadzieścia parę lat, a przeżywam rozstanie z chłopakiem i robię sobie nadzieje jak jakaś durna małolata :/
Jeszcze kilka miesięcy temu śmiałam się z ustawiania statusów związków, wgrywania wspólnych zdjęć i tym podobnych zachowań. Jednak przy Nim zapragnęłam tego. Muszę w końcu przyznać szczerze, iż nie z powodu siły uczucia. Bałam się. Nie byłam pewna. Czułam, że muszę pokazać całemu światu, iż jestem w Jego życiu. Dla świętego spokoju w sierpniu ustawił status, a ja poczułam się choć odrobinę bezpieczniej. Teraz tylko to mnie trzyma. Choć wiem, że dla Niego nie ma żadnego znaczenia co tam widnieje - dla mnie jest wszystkim. Przecież przez tydzień mógł go zmienić. Zapomniał? Może i tak. Chce bym ja to zrobiła? Jeśli tak, to dlaczego? By mnie bardziej nie zranić? Czyli jednak myśli o mnie, nie chce mi sprawiać bólu, więc Mu zależy. A może jednak jest jeszcze szansa? Może chce mi ją dać. Może chce wrócić...
Wiem, że nakręcam sama siebie. Wiem, że powinnam odpuścić i pogodzić się z tym co się stało, ale nie potrafię. Nie umiem udawać, iż Osoba, którą kocham przestała istnieć. Zwłaszcza, że muszę się jeszcze z Nim zobaczyć by oddać Mu bluzę. Bluzę i prezent, który miał dostać ode mnie na święta. Napisałam też list, ale nie wiem czy powinnam go dołączyć. W sumie bardziej już nie jestem w stanie niczego popsuć, ale nie wiem czy będę w stanie się pozbierać, jeśli po jego przeczytaniu jednak nie wróci. W sumie chyba wolałabym mieć to spotkanie już za sobą...
Głupia miłość. Głupia Ania. Ogólnie głupie to wszystko.

6 komentarzy:

  1. W pewnym stopniu Cię rozumiem, chociaż u mnie wyglądało to zupełnie inaczej. Trochę za dużo by tu opowiadać, ale w skrócie: Ja też nie mogłam się pogodzić z brakiem faceta w którym się zakochałam. U mnie pogodzenie się z rzeczywistością i zamknięcie pewnego rozdziału trwało prawie rok. Ale teraz już jest zupełnie inaczej. Czasami dalej wracam do tamtych momentów, ale już nie ze łzami w oczach tylko z pozytywnym sentymentem.
    Było ciężko, ale i tak niczego nie żałuję, Dobrze jest tak jak jest. A ja od nie tak dawna jestem szczęśliwa z innym ;)
    Tobie też się wszystko poukłada :)
    Życzę Ci odnalezienie w sobie potrzebnej siły, która pomoże Ci przetrwać wszystko :)

    Dziękuję, że zajrzałaś na mojego bloga (heh ja też zaczęłam pisać tego bloga w podobnych okolicznościach i chyba w podobnym celu jak Ty). Na pewno tu jeszcze zajrzę nie raz :)
    (obserwuję)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co napisać. Pocieszyć? To byłoby troszeczkę żałosne, ale mimo wszystko mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Miłość to bardzo dziwna więź. Potrafi uszczęśliwić, a także zranić. Czasem jedno i drugie naraz. Zakochując się wiele ryzykujesz. Możesz - tak jak w Twoim przypadku - zostać sama, i co? I taka głupiutka Ania przez to nie potrafi myśleć o niczym innym.
    Trzymam kciuki za poprawę samopoczucia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że powinnaś jednak dołączyć ten list ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w prawie że identycznej sytuacji co ty .. tylko że ja jestem głupią małolatą i tak naprawdę nie powinnam sie odzywać .. ale cóż nie potrafię . :)
    Na Twoim miejscu dołączyłabym ten list .. Co ci szkodzi :) Może wszystko sie poukłada i będziecie " żyć długo i szczęśliwie " . Mam nadzieję że tak będzie . Trzymam kciuki !
    (obserwuję i dziękuję za kom. )

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam to jak wczoraj, a to już trzy lata minęły (prawie dokładnie - 22.11). Wtedy rąbnął mi cały świat, a dla mnie największym problemem było to, że mam "status w związku". On zmienił na wolny. Ja - "to skomplikowane". Nie mogłam po niemal trzech latach przyjąć do wiadomości, że znów jestem wolna.

    OdpowiedzUsuń